W weekend w Levi rozegrano pierwsze w tym sezonie slalomy zaliczane do alpejskiego Pucharu Świata. W Finlandii znakomicie zaprezentowała się Petra Vlhova, która wygrała i w sobotę i w niedzielę. Słowaczka jak na razie dominuje w kobiecym slalomie. W lapońskim kurorcie była najszybsza w trzech z czterech przejazdów, a niedzielne zwycięstwo było jej piątym z rzędu w tej konkurencji w Pucharze Świata.
Zawody w Levi odbyły się po miesiącu od inauguracji sezonu. Zawodniczki miały więc sporo czasu na przygotowania i treningi. Vlhova ćwiczyła właśnie w Levi, gdzie tydzień przed Pucharem Świata wzięła udział w niezbyt mocno obsadzonej imprezie niższej rangi. Podczas testowych startów zdeklasowała rywalki, osiągając czasy o około pięć sekund lepsze od nich. W zawodach pucharowych różnice nie były już takie duże, ale przewaga Słowaczki i tak była wyraźna. W sobotę Vlhova wyprzedziła Amerykankę Mikaelę Shiffrin i Katharinę Liensberger z Austrii. W niedzielę potwierdziła świetną formę. Pokonała Szwajcarkę Michelle Gisin i ponownie Liensberger.
– Jest jeszcze sporo elementów, które mogę robić le. Mogę jeździć jeszcze szybciej. Ale dobrze się bawiłam i czuję, że spisałam się naprawdę nieźle. To dla mnie teraz najważniejsze. Staram się dobrze zacząć sezon w każdej konkurencji. Skupiałam się na dążeniu do doskonałości, ponieważ jesteśmy tu od trzech tygodni. Cały mój zespół wykonał świetną robotę, a bez nich nie byłoby moich osiągnięć, więc wielkie dzięki dla nich – mówiła po zawodach bohaterka weekendu.
Drugą narciarką na którą szczególnie zwracano uwagę podczas tych zawodów była Shiffrin, która wróciła do rywalizacji w Pucharze Świata po 300 dniach przerwy. Amerykanka w styczniu zrezygnowała ze startów z powodu śmierci ojca. Wiosną, pod koniec sezonu miała wznowić karierę, ale ze względu na koronawirusa imprezy zostały odwołane. Z kolei pierwsze zawody w sezonie 2020/21 musiała opuścić z powodu kontuzji pleców. W takich okolicznościach miejsce na drugim stopniu podium i piątą lokatę można uznać za całkiem dobre.
– Nawet nie chciałam marzyć czy myśleć o szansach na podium, bo nie byłam pewna, czy to jest dla mnie osiągalne. Od lutego zastanawiałam się, czy w ogóle wrócę. Kiedy wreszcie się udało, skupiłam się na tym, żeby po prostu wystartować. To był dobry plan – stwierdziła doświadczona i utytułowana zawodniczka. Niedzielne zwycięstwo Vlhovej było jej piątym z rzędu w slalomie zaliczanym do Pucharu Świata. Passa Słowaczki rozpoczęła się na początku stycznia w Zagrzebiu. Po drodze wygrywała we Flachau i Kranjskiej Gorze. Vlhova przedłużyła też serię zwycięstw w slalomie duetu Shiffrin-Vlhova. Po raz ostatni inna zawodniczka triumfowała w Pucharze Świata w slalomie 10 stycznia 2017 roku.
Za swoje sukcesy w Levi Vlhova, oprócz punktów i premii finansowych, otrzymała… dwa renifery. To miejscowy zwyczaj. Shiffrin, która triumfowała w Levi czterokrotnie, ma cztery renifery o imionach Rudolf, Gru, Sven i Ingemar. Słowaczka nazwała swoje zdobycze Pepi i Lujza. Wyjaśniła, że Pepi to ksywa jej trenera mentalnego, najbliższej osoby w zespole, a Lujza jest jej siostrzenicą.
Polki nie startowały w Levi. W zawodach zabrakło również reprezentantek Szwecji. Przyjechały one do Finlandii, ale po tym jak pozytywny wynik testu na koronawirusa miał trener kadry Christian Thoma, cała ekipa została skierowana na kwarantannę.